Turcja
Słoneczna Turecka Riwiera, co rok
kusi wielu podróżników. Miałem okazję odwiedzić niewielką turystyczną
miejscowość o nazwie Evrenseki. Miasteczko, jakich wiele na Tureckim wybrzeżu.
Ta mieścina, często mylona z dzielnicą Side położona jest około 50 km na wschód
od Antalya gdzie znajduje się międzynarodowy port lotniczy.
Podróż,
a dokładniej lot, upływa szybko. Start z portu lotniczego im. Wł. Reymonta a po
dwóch godzinach i trzydziestu minutach samolot sprawnie siada na pasie lotniska
w Antalya. Trzeba przestawić zegarki, różnica czasu wynosi godzinę. Wysiadamy z
klimatyzowanego samolotu i… uderza nas gorące, wilgotne, śródziemnomorskie
powietrze. Jest około szesnastej naszego czasu (w Antalya siedemnasta) a
temperatura powietrza około czterdziestu stopni. Port lotniczy jest imponujący.
Głównymi klientami tego lotniska są Rosjanie. Komunikaty są podawane przede
wszystkim w języku rosyjskim a dopiero później w języku niemieckim i
angielskim. Z odprawą paszportową nie ma problemu. Czekamy na bagaż przy
podajniku. Czas oczekiwania umila nam dogłębne zrozumienia ogromnego napisu: ХАРОСЦЕВО ОДИЧА. Mamy nadzieję, że tak
będzie. Obsługa lotniska nie próżnuje, po kilkunastu minutach opuszczamy
terminal, ciągnąc za sobą bagaż i udajemy się do autokarów. Nad sprawnością
transferu czuwa Rezydent (w tym przypadku Rezydentka J). Autokar jest klimatyzowany,
zaopatrzony w chłodne napoje – to dobrze. Podróż z lotniska do Evrenseki
zajmuje około pięćdziesięciu minut. Poruszamy się sprawnie dwupasmową –
momentami trójpasmową drogą dobrej jakości. Zmieniający się krajobraz jest
pełen sprzeczności. Naprawdę ciężko zdefiniować miejsce, w którym się
znaleźliśmy. Mijamy slumsy, składy materiałów budowlanych, okazałe rezydencje,
hotele mniej lub bardziej imponujące, stacje benzynowe znanych koncernów,
przydrożne dystrybutory paliw, firmy sprzedające najprzeróżniejsze artykuły.
Mijamy też przydrożnych handlarzy. Można by rzec, że krajobraz podobny jest do
polskiego ale jednak jest inaczej. Odczuwa się jakąś większą dysproporcję a
jednocześnie doświadcza poczucia, że jest w tym chaosie jakiś sens – wkrótce
przyjdzie się nam o tym przekonać J.
Dotarliśmy
do hotelu. Na pierwszy rzut oka lokalizacja wydaje się…zwykła. Hotel
czterogwiazdkowy, miła obsługa – standard. Dopiero na drugi dzień po wyjściu z
hotelu i ogarnięciu okolicy zdajemy sobie sprawę gdzie jesteśmy. Miasteczko
Evrenseki położone jest pomiędzy wybrzeżem morza śródziemnego a górami Taurus.
Widok jest niesamowity. Do morza idzie się w kierunku południowym a w góry w
kierunku północnym – dokładnie na odwrót jak ma to miejsce w Polsce i przyznam,
że chyba tak jest poprawnie J. Samo miasteczko położone jest w małej dolinie. Powrót
z nad brzegu morza śródziemnego daje wspaniały widok na góry.
Turcja
jawi się być krajem o dość prostej konstrukcji. Jeśli coś działa to nie należy
tego poprawiać, nawet jeśli działa nie do końca dobrze. Ogólnie rzecz ujmując
lepsze jest wrogiem dobrego a marnowanie sił i energii na wykonywanie czynności
zbędnych nie jest praktykowanie – podoba mi się J. Dla przykładu: co robi się w Polsce aby ukrócić
proceder parkowania na chodnikach? Ano, stawia się znaki, maluje koperty,
angażuje straż miejską, paru nadgorliwców strzela foty i policji wysyła,
czasami straż miejska zakłada blokady. Popatrzcie ile sił i środków zostało zaangażowanych
do wali z parkowaniem na chodniku. Efekty są i tak mierne. A co zrobiono w
Turcji? – krawężniki wysokie na 40 cm. Proste? Pewnie, że proste. Nie ma
znaków, strażników, policjantów i nadgorliwców z aparatami. Nikt nie parkuje na
chodniku bo się nie da nań wjechać. W Turcji jest mnóstwo jednośladów –
skutery, motorowery, motocykle. Wszyscy jeżdżą bez kasków ale nie zauważyłem
palantów jeżdżących na jednym kole, wyprzedzających na trzeciego czy też
jeszcze kolejnego, używających świateł drogowych w terenie zabudowanym czy w
ogóle pchających się pod koła samochodów. Ciekawe dlaczego?. Może nasi rodzimi
cykliści mając zakute główki uważają się za nieśmiertelnych a ci w Turcji
mierzą siły na zamiary – sam nie wiem. Ogólnie transport w Turcji jest…praktyczny.
Nie ma przystanków autobusowych. Bus staje w miejscu mniej więcej powszechnie
umówionym o godzinie mniej więcej odpowiedniej i nikt się nie skarży. To czy
autobus jedzie co pięć czy co piętnaście minut nie ma znaczenia. Wszyscy są i
tak na czas – fenomen. Że też nasza rodzima komunikacja tak nie potrafi.
Ciekawą formą komunikowania się jest klakson. Zupełnie inaczej trąbi się aby
powiedzieć „nie spij, ruszaj”, inaczej „czekam po drugiej stronie ulicy” a
jeszcze inaczej „cześć, co słychać?”. Możecie wierzyć albo nie ale tureccy
kierowcy opanowali do perfekcji komunikację za pomocą klaksonu. To może tyle na
temat transportu.
Turcy
są ludźmi bardzo otwartymi i praktycznymi. W prowadzonych przez nich sklepach
można kupić wszystko choć są również sklepy prowadzące sprzedaż tylko jednego
asortymentu. Ciekawe jest to, że w obrębie takich sklepów znajdują się również
tzw. cash pointy gdzie można wymieniać walutę. Obecny kurs liry tureckiej do
euro to około 2,8 : 1 a liry tureckiej do dolara 2,08 : 1. Najchętniej
przyjmowaną walutą jest euro. Turcja jest krajem muzułmańskim a więc krajem, w
którym silnie zakorzeniona jest tradycja bakszyszu. Pięć dolarów w paszporcie w
trakcie meldowania w hotelu potrafi zdziałać cuda. Również kelnerzy i kierowcy
winni być obdarowani drobnymi kwotami, nie należy zapominać o personelu
sprzątającym w hotelu.
Ponieważ
jesteśmy nad morzem śródziemnym oczywistym jest, że królują to sporty wodne.
Jest naprawdę gorąco. Piasek na plaży ma kolor pieprzu a o godzinie jedenastej
jest tak rozgrzany, że ciężko jest po nim przejść bosą stopą. Obsługa polewa
plażę wodą. Na plaży dostępne są wszystkie sporty wodne ale można tez
zanurkować.
W
tym celu udajemy się do zabytkowej miejscowości Side gdzie w bezpośrednim
sąsiedztwie ruin świątyni Apolla znajduje się port.
W
porcie cumuje łódź należąca do centrum nurkowego Silver Diving Center.
Na
łodzi znajduje się już spora liczba osób. Jesteśmy zaproszeniu na górny pokład.
Każdy siada gdzie może. Dostępne są materace. Po upływie około pół godziny na
łódź wchodzi kolejna grupa osób. Na mój gust docelowo na łodzi jest około 60
osób (w tym dzieci) plus załoga. Zaczyna się „odprawa” jesteśmy dzieleni na
grupy – anglojęzyczna, niemieckojęzyczna i oczywiście rosyjskojęzyczna. Prowadzący
odprawę opowiadają o podstawach nurkowania. Dla osób nie mających pojęcia o
nurkowaniu ta odprawa niczego nie wnosi – dla tych co są w temacie też. Na szczęście
opiekunowie małoletnich nie zdecydowali się na to aby ich podopieczni
rozpoczęli przygodę z nurkowaniem.
Na
łodzi jest kilka zupełnie do siebie nie pasujących do siebie grup. Są nurkowie
z licencjami, są osoby które ewentualnie chciałyby spróbować, są osoby
towarzyszące i są dzieci. Odnoszę wrażenie, że organizatorowi zależy wyłącznie
na zarobku – reszta nie ma znaczenia.
Wypływamy
z portu. Łódź jest płaskodenna. Buja niemiłosiernie mimo, że są stosunkowo małe
fale. Wiele osób wymiotuje wielokrotnie. W drodze powrotnej jedna z
uczestniczek, widząc że jesteśmy blisko portu, wyskakuje z łodzi i wpław wraca
na brzeg.
W
ofercie składanej przez organizatora były informacje o nurkowaniu w zalanych
ruinach. Mamiono nas możliwością zobaczenia delfinów i żółwi Karetta.
Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Pod wodą zobaczyliśmy jedynie trawę
morską (w trakcie pierwszego nurkowania) a dodatkowo trzeba było walczyć z
prądem przed, którym nikt nas nie ostrzegał. W ogóle Turcy mają dość ciekawy
sposób nurkowania. Zaczynają z prądem a następnie kończą nurkowanie wracając
pod prąd. W czasie drugiego nurkowania padł inflator w moim BCD – wyciek powietrza.
Zgłosiłem prowadzącemu nurkowane – machnął ręką i tak dokończyliśmy nurka.
Powyższe
jest jednak niczym wobec zostawienia na morzu ludzi. Po drugim nurkowaniu
snorkowałem synem przy łodzi. W pewnym
momencie załoga uruchomiła silniki i łódź zaczęła odpływać. Tylko reakcja
jednego z pasażerów uchroniła nas przed powrotem wpław do brzegu.
Brak
poszanowania elementarnych zasad bezpieczeństw w tej bazie jest skandaliczny. Niestety
baza ta reklamuje się jako centrum PADI co chyba nie wiele ma wspólnego z
profesjonalizmem.
Mam
nadzieję, że w Turcji da się jednak zrobić fajne i bezpieczne nurkowania.
Pozdrawiam
Aleksander