sobota, 8 marca 2014

Test GoPro HERO 3 + SILVER Część II, trochę techniki


Test GoPro HERO 3 + SILVER

Część II, trochę techniki

Druga część testu miała zawierać wyłącznie gotowe materiały, jednak ostatnie dni pozwoliły odkryć kilka ciekawych rzeczy w testowanej kamerce, więc postanowiłem się z Wami tą wiedzą podzielić. Co do obiecanych materiałów – co się odwlecze to nie uciecze J
Jak zapewne pamiętacie w poprzedniej części testu pisałem, między innymi, o baterii a konkretnie o braku ładowarki w zestawie.  Wówczas uznałem, że w zasadzie ten wątek jest wyczerpany – okazuje się, że nie. Diabeł tkwi w szczegółach a w tym przypadku są to szczegóły parametrów akumulatora.
Jeśli ktoś wybiera się na intensywny wyjazd nurkowy z założeniem, że będzie wykonywał kilka nurkowań dziennie i na każdym będzie nagrywał materiał – zapewne planuje zakup dodatkowych akumulatorów tak aby zawsze jeden był ładowany na powierzchni.
Pomysł jest bardzo dobry z tym, że oryginalnego akumulatora do GoPro Hero 3 + Silver w Polsce…nie można kupić (!)

Symbol akumulatora dołączonego do testowanego zestawu to:

AHDBT 302 o parametrach:

3,7 V; 1180 mAh; 4,37 Wh

Akumulatory najczęściej sprzedawane mają symbol AHDBT 301 o parametrach

3,7 V; 1050mAh; 3,885 Wh

Celowo napisałem powyżej „najczęściej sprzedawane”, ponieważ są i takie, które mają blisko 3000mAh. Co ciekawe, niektórzy sprzedawcy reklamując swój towar przekonują, że nie należy wierzyć w abstrakcyjne pojemności akumulatorów i że tylko uczciwi i profesjonalni sprzedawcy podają faktyczną pojemność akumulatora – ech, co za czasy nadeszły.
Równie ciekawym zjawiskiem jest to, że do tych akumulatorów sprzedawane są dedykowane ładowarki procesorowe. Tak sobie myślę: skoro ładowarka jest dedykowana do modelu AHDBT 301 to chyba nie powinienem przy jej użyciu ładować modelu AHDBT 302, który mam w zestawie – a może jednak powinienem?
Wersja 3+ jest sprzedawana w Polsce od dłuższego czasu. Czy akumulatory są w pełni kompatybilne? Prawdopodobnie są, ponieważ sprzedają się ale czy nie byłoby prościej udostępnić w sprzedaży dokładnie takie same akumulatory jak te, które są dołączane do zestawów? Przecież skoro producent wyprodukował i wprowadził na rynek akumulator AHDBT 302 to miał po temu powód. Dlaczego więc mam kupować AHDBT 301 i zastanawiać się o co chodzi?
Jak dobrze poszukać na forach to okazuje się, że do 3+ zalecana jest akumulator AHDBT 302. W prawdzie Użytkownicy stosują zamienniki ale jednak są to zamienniki modelu AHDBT 302 – niestety trzeba je sprowadzać.

Teraz postaram się napisać kilka słów o łączności a dokładniej o Wi-fi.
Tą funkcję dość po macoszemu potraktowałem w poprzedniej części testu – okazuje się, że nie słusznie.
Generalnie, po stronie kamery Wi-fi działa bez zarzutu. W instrukcji jest mowa o konfigurowaniu przez aplikację – w praktyce można skonfigurować dostęp bez używania jakiejkolwiek aplikacji z dowolnym urządzeniem mającym Wi – fi. Duży plus dla producenta. Więcej możliwości otrzymuje się jednak poprzez skonfigurowanie połączenia za pomocą aplikacji – i tu zaczynają się schody.
Producent kamery chwali się tym, że kamerą można sterować za pomocą smartfona oraz, że można za pomocą połączenia Wi-fi obejrzeć wyprodukowany materiał.
 
No nie zupełnie tak jest.
Po pierwsze trzeba mieć świadomość, iż większość aplikacji do obsługi GoPro jest tak napisana, że instaluje się w pamięci głównej smartfona i nie ma możliwości przeniesienia tej aplikacji na kartę pamięci. Ponieważ aplikacja taka ma około 16 MB w momencie instalowania - może się okazać, że ilość wolnego miejsca w obszarze pamięci wewnętrznej telefonu jest niewystarczająca. Waga 16 MB nie powala ale pamiętajmy, że wewnętrzna pamięć telefonu jest w większości zajęta przez aplikacje wgrane wraz z daną wersją oprogramowania, których to aplikacji nie da się usunąć. Oczywiście są już dostępne smartfony o dużej pojemności pamięci wewnętrznej i takowe nie będą miały opisywanych powyżej problemów ale to nie znaczy że już wszystko gra. Można też próbować rozwiązać problem przez reinstalację systemu na – powiedzmy bardziej „przyjazny” ale odbywa się to na wyłączną odpowiedzialność użytkownika smartfonu J
Kolejny problem to procesor smartfona. Kamera nagrywa film w formacie MP4. Jest to zrozumiałe ze względu na konieczność odpowiedniego spakowania filmu zapisywanego w rozdzielczości 1080p. Problem zaczyna się, gdy trzeba taki film odtworzyć. Procesor musi jednocześnie rozpakować film, wyświetlić ten film i najlepiej by było żeby jeszcze obsłużył Wi-fi – wszystko w czasie rzeczywistym i razem. Smartfon o parametrach Samsung Galaxy Ace III tego nie potrafi. Owszem ilość miejsca w pamięci wewnętrznej jest wystarczająca do odpowiedniej aplikacji GoPro, są drivery obsługujące MP4 ale procesor nie daje rady.
Dla porównania tablet z czterordzeniowym procesorem na Androidzie 4.4.2 wyświetla film w rozdzielczości 1080p bezpośrednio z połącznia Wi-fi a buforowanie jest niezauważalne dla użytkownika J

Czas na wnioski.
Kamera jest warta grzechu, ale po raz kolejny okazuje się, że odpowiednia doza rozsądku i rezerwy jest wskazana jeśli chodzi o oczekiwania z nią związane.
Nie da się obsłużyć GoPro jakimkolwiek smartfonem. Należy liczyć się z tym, ze powinien być to smartfon lub tablet raczej z wyższej półki.
Aż strach pomyśleć jaki sprzęt trzebaby mieć żeby odtworzyć na smartfonie film w 4K J  

Pozdrawiam i zapraszam na kolejną część testu GoPro HERO 3 + SILVER  


Aleksander

czwartek, 6 marca 2014

Pałacowa Porażka


Pałacowa Porażka

The show must go on PostScriptum

Gdy piszę ten tekst post z Forum, opatrzony podtytułem tego artykułu, został wyświetlony ponad 2000 razy i został opatrzony ponad 30-stoma komentarzami. To sporo, zważywszy, że post Użytkownika „TargiNurkowe” w sprawie „Podwodnej Przygody” został wyświetlony ponad 2600 razy i doczekał się łącznie ponad 30-tu komentarzy. Oczywiście można znaleźć posty o dużo większej popularności ale poruszony przeze mnie temat nie jest aż tak emocjonujący, za to skłania do refleksji.

Dla osób, które nie czytały mojego postu na http://forum-nuras.com/viewtopic.php?t=35641 a chcą być w temacie artykułu załączam cytat:

            THE SHOW MUST GO ON"
czyli komu potrzebne są targi nurkowe
Pytanie zawarte w temacie wydaje się banalne. Jednak po wizycie na Podwodnej Przygodzie vol. 5 mam inne zdanie.

A było tak:
Pociąg IC wtacza się na peron Warszawy Centralnej około godziny dziesiątej. Podróż przebiega raczej miło, nowy wagon IC, są rolety w oknach, działa ogrzewanie i wentylacja, dywanik na podłodze w przedziale, działają gniazda 230 V (sześć sztuk). W toalecie jest mydło i ręczniki, spłuczka działa prawidłowo – nie do wiary a jednak. Żeby nie było niedomówień, wszystko to w drugiej klasie. Wysiadam z pociągu, miły Pan ochroniarz w sposób zrozumiały wskazuje drogę.
Docieram do Pałacu. Hm … które wejście?. No dobra, mam czas więc mogę obejść ten zabytek dookoła. Tak też robię i znajduję wejście. Załoga Targów miła ale nikt nie mówi, że w Pałacu jest szatnia – jak nie zapytasz, grzejesz się w tym co masz. Ja wiem, że dla „stoliczan” szatnia w Pałacu jest oczywista ale skoro przyjechały „słoiki” to może warto im wskazać, że jest…szatnia.
Jestem ciut wcześniej więc pozwiedzam. Krótki rekonesans po stoiskach i już widać, że lista wystawców ma się ni jak do tego co było na stronie internetowej jeśli chodzi o reprezentację marek ale cóż – może trzeba się postarać żeby znaleźć sprzedawcę (sic).
Przedstawiciel GEPN – co mikrofonem włada - zachęca do udziału w seminariach, ludziska zaczynają się schodzić – ok., myślę sobie impreza się rozkręca.
Jest sobota a więc tuż po dziesiątej zaczyna się prezentacja fundacji „Tacy sami”. W Sali seminaryjnej garstka ludzi a szkoda. Dziewczyny bez zbędnych figur mówią o nurkowaniu osób niepełnosprawnych. To, o czym mówią jest bardzo ciekawe zarówno pod względem nurkowym jak i zwyczajnie ludzkim. Szkoda, że zostały wysłuchane przez góra kilkanaście osób. Mam jednak nadzieję, że w tej wąskiej grupie kilkunastu osób znajda się Ci, którzy wesprą tą inicjatywę.
Około godziny jedenastej jest kolejny wykład. Marcin Dąbrowski mówi o wyparciu w obliczu choroby dekompresyjnej. Na sali jest zdecydowanie więcej osób niż na poprzednim wykładzie. Nie wiem czemu miał służyć ten wykład. Objawy choroby dekompresyjnej są powszechnie znane nurkom, tu nie ma czego się wypierać. Jeśli poszkodowany udaje, że nic mu nie jest to w jego otoczeniu są inni nurkowie i powinni zainteresować się Kolegą – w czym więc rzecz?
Przyszedł czas na prezentację Michała Kosuta. O ile na prezentacji szefa szkolenia CMAS było mdło i nijak o tyle Michał dał popis nowoczesnej interakcji w prowadzeniu szkoleń. Bełkot merytoryczny dało się odczuć od początku ale przynajmniej było wesoło. Przeciętny uczestnik wykładu zaczerpną sporą ilość wiedzy historycznej na temat Pana Haldana i jego rodziny oraz na temat odkryć nie mających związku z nurkowaniem po to aby w konsekwencji dowiedzieć się, że sześć tkanek Halanda to archaizm nie wykorzystywany w dzisiejszych obliczeniach na potrzeby opracowania algorytmów dekompresji -  no k…wa majstersztyk. W sumie było jak na spotkaniu pewnej organizacji handlowej czyli rączki do góry, rączki na klatę a jak komuś nie pasuje to główka w sufit – resztę sobie dopowiedzcie. Ach – byłbym zapomniał, uczestnicy wykładu mogli się dowiedzieć o możliwościach jakie daje DAN – w szczególności : darmowym szkoleniom w języku polskim po zalogowaniu na właściwą stronę – oczywiście tylko dla członków DAN. Dla przykładu pakiet silver 85 EUR – szkolenie gratis.
Po tym wydarzeniu w planach jest zamknięte spotkanie PADI – całe szczęście bo zwykły Polski nurek mógłby tego nie przetrwać. Robię, więc kolejną rundkę po stoiskach i wyruszam na miasto w celu poszukiwania obiadu i przemyślenia tego czego doświadczyłem.
Obiadek był całkiem smaczny i w przyzwoitej cenie choć nieco za tłusty - jak dla mnie, osobom zainteresowanym podam namiar J.
Wracam na Targi tuż przed wykładem Starnawskiego ale na tyle wcześnie, żeby zająć miejsce siedzące – to wkrótce okaże się ważne. Do godziny piętnastej jest jeszcze około piętnaście minut. Na sali jest już sporo osób a sam Starnawski walczy z kablami, pyta wielokrotnie czy jest ktoś z obsługi bo jest problem z dźwiękiem – obsługi nie ma. Krzysztof próbuje znaleźć pomoc wśród zgromadzonych ale bez skutecznie.
Najbardziej podobała mi się pewna młoda dama, która w pewnym momencie pyta Starnawskiego: Kim Pan jest?. Odpowiedź: Krzysztof jestem.
Ostatecznie prezentacja rusza po przymocowaniu mikrofonu do laptopa za pomocą silver tape.
Starnawski prezentuje filmy i zdjęcia z trzech destynacji szkoda, że jak sam zaznaczał, materiały te są powszechnie dostępne w intrenecie. Drugi wykład nie odbył się. Sala jest pełna, ludzie stoją wszędzie – nie ma czym oddychać.
Powyżej zaprezentowałem kompendium faktów, z którymi chyba nikt kto był w sobotę na targach nie będzie chciał dyskutować. A teraz analiza.

Przejmujący jest poziom konsumpcjonizmu wśród nurków. Poziom ten odzwierciedla ilość słuchaczy na poszczególnych wykładach. Ludzi z organizacji „Tacy sami” nie chciał słuchać prawie nikt, na wykładzie Starnawskiego był tłum. Tacy Sami mówili o ważnych sprawach, mówili o zagadnieniach powszechnie nie znanych. Krzysztof ponownie zaprezentował to co „uważny nurek” już widział. Michał powiedział o czymś co nikomu się na nic nie przyda a Marcin zagaił temat o nie wiadomo czym.

Tak wygląda ocena sobotnich seminariów w ramach tak zwanego „Święta nurkowego”
A co z wystawcami? No cóż, na palcach jednej ręki mogę policzyć wystawców zainteresowanych klientem wchodzącym na stoisko. Takich wystawców było pięciu. Pozostali cieszyli się najwyraźniej tym, że są i byli bardzo sobą zajęci. Hitem targów w kategorii: wystawca, jest pewna znana powszechnie firma sprzedająca sprzęt nurkowy, na stoisku, której pracownik  nie potrafił wyjaśnić podstawowych różnic pomiędzy poszczególnymi modelami sprzętu a nawet nie znał ceny danego modelu. O wszystkim miał decydować KIEROWNIK. A że był zajęty to nie zdecydował o niczym bo Klienci poszli gdzie indziej. 
Nazw Firm celowo nie wymieniam. Ta piątka odbierze swoją zapłatę od zadowolonych klientów, pozostali też.
Uwaga ogólna: Na targach praktycznie nie było ofert specjalnych. Ceny sprzętu nie tylko nie były niższe od cen ogólnie oferowanych a w wielu przypadkach były wyższe. To jest totalne nieporozumienie. Jest oczywistym, że jeśli ktoś inwestuje w wyjazd na targi lub na DD to oczekuje ofert cenowych znacznie lepszych od tych powszechnie dostępnych. Nie po to inwestuje się w uczestnictwo w takiej imprezie aby dobrze zrobić organizatorowi.
Niech nikt też nie mówi, że targi służą nawiązywaniu kontaktów. Parę takich nawiązałem i miałem otrzymać konkretne oferty na e-mail. Pisząc ten tekst – ofert nie mam.
Sumując, chyba warto sobie odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule. Chyba już czas aby zmienić formułę targów nurkowych tak aby były to targi dla nurków a nie dla organizatora i wystawców. Polscy nurkowie nie są oszołomami i byłoby fajnie gdyby biznes nurkowy to zrozumiał

Pozdrawiam
Aleksander     
P.S po czasie:
Zacząłem się zastanawiać, dlaczego wyszło tak jak wyszło. Może rzecz w tym, że targi nurkowe powinni organizować…nurkowie? Pamiętam zeszłoroczny Festiwal Wrakowy w Łodzi. Impreza trwała jeden dzień ale było to faktycznie dzień dla nurków. Ilość warsztatów i prezentacji mogła zadowolić najbardziej wybrednych. Po warsztatach Piotra Kardasza można było obejrzeć sprzęt, którego używa, otrzymać radę czy podpowiedź jak robić film – Piotr był bardzo komunikatywny. Podobnie było na warsztatach z Adamem Wysoczańskim, o rebah nie tylko się słuchało ale w sali było kilka różnych jednostek, każda do obejrzenia – Adam odpowiadał na pytania jeszcze długo po warsztatach. O prezentacji Tomka Stachury „Mars 2011” nie wspominam. Każdy, kto jest zainteresowany może obejrzeć program Festiwalu – w dalszym ciągu jest dostępny w sieci.
A pro po podtrzymywania relacji i potrzeby po prostu bycia na targach – Diving Party też było i przyjść mógł każdy.

W mojej ocenie targi dla samych targów nie mają żadnego sensu i może byłoby lepiej aby w przyszłości organizator zorganizował seminarium dla przedstawicieli biznesu nurkowego zamiast mamić nurków nie wiadomo jakim show, które w efekcie kończy się porażką.
Chciałbym aby organizator miał świadomość, że były osoby, które przejechały pół kraju, wydały konkretne pieniądze i poświęciły swój czas – zachęceni szumnymi obietnicami.
Wiem, że ci ludzie nie odzyskają swoich pieniędzy ale też chyba większość z nich nie da się nabrać na kolejne „Targi”.
Wśród komentarzy do postu pojawiła się propozycja wcielenia targów do imprezy pod nazwą „Wiatr i woda”. Osobiście nie za bardzo podoba mi się taki pomysł. Nie mam nic przeciwko współpracy z koleżankami i kolegami reprezentującymi inne sporty związanie z wodą ale chyba lepiej byłoby gdyby odbyło się to na zasadzie imprez równoległych. Mogą być w tym samym czasie i w tym samym miejscu jednak jako imprezy równorzędne. Odnoszę również wrażenie, że nurkowie są w stanie samodzielnie zorganizować imprezę dla siebie w taki sposób aby być gospodarzami tej imprezy a nie zaproszonym tłumkiem.
Taka impreza powinna być zorganizowana w miejscu gdzie jest możliwość przeprowadzenia warsztatów w znośnych warunkach a nie w obiekcie, którego główną zaletą jest samo istnienie obiektu. Istotnym wydaje się aby organizator wypracował wspólnie z wystawcami możliwe akcje promocyjne ale takie realne i aby wystawcy chcieli dostrzec, że dookoła są klienci. To samo dotyczy federacji nurkowych. Czy naprawdę stoi coś na przeszkodzie aby zorganizować w czasie takiej imprezy np. kurs nitroxowy za symboliczną opłatę? Pomysłów na to co powinno się dziać na imprezie nurkowej trzeba szukać wśród nurków. Jakoś nikomu nie przyszło do głowy przeprowadzenie ankiety na temat oczekiwań nurków – czego się spodziewają po takiej imprezie? Ja wiem, że pomysły mogą być abstrakcyjne ale dobrze ułożona ankieta zakładająca odrzucenie pomysłów nierealnych mogłaby być bardzo pomocna.
To chyba tyle. Zaczynam zastanawiać się nad wyzwaniem pod tytułem Targi Nurkowe.

Tak czy owak – do zobaczenia na prawdziwej imprezie nurkowej oraz oczywiście pod i nad wodą

Pozdrawiam

Aleksander


P.S. II. (2014-03-06) Komentarze do pierwotnego postu były generowane dla potrzeb publikacji w NurasInfo na marzec 2014. Niestety ostatecznie Wydawca - bez powiadomienia -  zdecydował się zamieścić tekst zgoła inny. Przesłanki dla podjęcia tekiej decyzji nie są mi znane. Nie mniej jednak publikuję tekst w wersji oryginalnej a ocenę pozostawiam Czytelnikowi.   
 
Aleksander